czwartek, 10 listopada 2016

Najdziwniejsza katastrofa w historii, czyli wielka powódź melasy w Bostonie.




Zniszczenia w okolicach portu
„Przyślijcie wszystkie możliwe pojazdy i personel natychmiast. Fala melasy przetacza się przez ulicę!”.

Frank McManus, policjant na patrolu, 19.01.1919

Jak wyobrażacie sobie swoją śmierć? Otoczeni przez liczną rodzinę z łzawym pożegnaniem? Samotność w szpitalu? Genetyczny spadek po rodzicach? A może jesteście realistami i podejrzewacie, że macie sporą szansę na śmierć w wypadku samochodowym, zwłaszcza w tym kraju. Co powiecie na śmierć z „ręki” 8 metrowej fali melasy?


Rok 1919. Wielka Wojna powoli gaśnie, ale nowe problemy nawarstwiają się w Stanach Zjednoczonych. Przedsiębiorcy boją się, że po skończeniu wojny ekonomia stanie w miejscu. Sprzedaż broni, amunicji, stali, okrętów i wielu innych surowców zostanie niebawem znacznie ograniczona. Co gorsza „Ustawa Volsteada” zakazywała produkcji alkoholu – właściciele destylarni i ludzie pracujący w biznesie chemicznym byli trochę niespokojni i musieli bardzo szybko pozbyć się składników do produkcji alkoholu (materiałów wybuchowych) i przebranżowić swoją działalność. Właśnie w takiej sytuacji znaleźli się włodarze United States Industrial Alcohol Company. Firma posiadała gigantyczny (jak na ówczesne standardy) stalowy zbiornik na melasę. Zbiornik mierzył 15 metrów wysokości, średnica 27 metrów, a pojemność wynosiła 8,700 metrów sześciennych (albo 2,300,000 galonów). Melasa była sprowadzana na wielkich parowcach, Kuby czy Puerto Rico i rozładowywano (i przerabiano) ją właśnie w Bostonie. Melasy używano do produkcji alkoholu i materiałów wybuchowych – Europa po 1917 roku ma problemy z produkcją pocisków artyleryjskich (co najmniej kilkanaście milionów). Zbiornik nie był dobrze zaprojektowany i często przeciekał. Dzieci zbierały się wokół niego, aby zlizać melasę z ziemi, nitów czy szpar. Właściciele nawet pomalowali zbiornik na brązowo, żeby wycieki nie rzucały się w oczy. Robotnicy składali skargi i opowiadali o dziwnych odgłosach, jakie wydawał zbiornik podczas napełniania albo opróżniania.


Zniszczenia kolei

19.01.1919 policjant Frank McManus był na patrolu. Nagle usłyszał potworny dźwięk i jakby strzały z karabinu maszynowego. Gdy się obejrzał, to zobaczył upadający zbiornik, a wystrzałami były nity, które popuściły. Stalowa konstrukcja runęła, uwalniając 8 metrową falę melasy. Melasowe „tsunami” poruszało się z prędkością 34 mil na godzinę (albo 56 km/h) i dokonało potwornych zniszczeń, zabijając 21 osób (najmłodszą ofiarą był 10 letni chłopiec) i raniąc ponad 150. Fala niszczyła budynki, zabierała ciężarówki, ludzi i zwierzęta. Fala poważnie uszkodziła stalową konstrukcje tak zwanej Boston Elevated Railway (kolej jeżdżąca górą) i ofiar byłoby znacznie więcej, gdyby „filary” nie wytrzymały. Ludzie w swoich podziemnych mieszkaniach (pod kamienicami) zostali zalani i mało nie potopili się w brunatnej cieczy. Konie również zostały porwane i siła fali rozbiła ich ciała o podłoże albo budynki, zresztą podobnie było z ludźmi. Wszystko co żyło w odległości kilku przecznic od zbiornika brodziło w melasie po pas jak muchy w smole:


Pracownik tnie blachę w poszukiwaniu ofiar
"Molasses, waist deep, covered the street and swirled and bubbled about the wreckage ... Here and there struggled a form‍—‌whether it was animal or human being was impossible to tell. Only an upheaval, a thrashing about in the sticky mass, showed where any life was ... Horses died like so many flies on sticky fly-paper. The more they struggled, the deeper in the mess they were ensnared. Human beings‍—‌men and women‍—‌suffered likewise"

Stephen Puleo, Dark Tide: The Great Boston Molasses Flood of 1919

Szkody wyceniono na 100 milionów dolarów (po przeliczeniu na dzisiejszy standard). Sprzątanie zajęło tygodnie, a pracowało przy tym oficjalnie 300 pracowników państwowych. Do sprzątania używano słonej wody i piasku, ale port pozostał brązowy aż do jesieni. Ponoć nawet po latach w miejscu katastrofy wszystko się kleiło. Po czasie nastąpił masowy pozew wobec firmy States Industrial Alcohol Company. Na początku włodarze twierdzili, że był to sabotaż anarchistów – z racji minionej wojny i sporej obecności imigrantów. Postronni obserwatorzy myśleli, że był to jakiś skomplikowany przekręt na ubezpieczenie i próba pozbycia się melasy przed ustawą Volsteada. Prawda okazała się być o wiele prozaiczna. Proces trwał 3 lata (3000 świadków proszę państwa) i w toku śledztwa wyszło na jaw wiele niewygodnych faktów. Do konstrukcji zbiornika użyto słabej stali (nie spełniała wymagań) i śpieszono się z budową, pozostawiając wady konstrukcyjne bez żadnej korekty. Rodziny ofiar otrzymały 7000 (na głowę) dolarów zadośćuczynienia. Był to największy proces w historii Stanów Zjednoczonych do tego czasu.


Historyk Stephen Puleo twierdzi, że był to przełomowy moment w relacjach biznes-prawo w Ameryce. Od teraz państwo na poważnie daje wytyczne i restrykcje, które musicie spełnić inaczej zapomnijcie o prowadzeniu działalności.




piątek, 21 października 2016

Para, węgiel, determinacja i pastuch, czyli George Stephenson




Alfred Stieglitz Hand of Men, 1902


 „Wielkie ożywienie u niektórych przemieniło się w głęboki zawód kiedy zorientowano się, że lokomotywa nie została  zbudowana na podobieństwo prawdziwego czworonoga”


Powszechnie uważa się, że krokiem milowym w historii tej planety było XX stulecie, ale to w XIX wieku wszystko przyśpiesza po raz pierwszy. Powstanie współczesnych fabryk, rozwój przemysłu chemicznego na olbrzymią skalę, dostęp do prasy i bibliotek, odkrycie bakterii, publiczna edukacja, szczepionki (!), zniesienie pańszczyzny (!), stworzenie silnika spalinowego, narodziny „miejskiego stylu życia”, wiktoriańskie rozluźnienie seksualne (to jeszcze nie rewolucja seksualna z XX wieku, ale początek),  maszynizacja rolnictwa, coraz mniejszy udział religii w życiu społecznym, a zwłaszcza politycznym i naukowym.  Można wymieniać w nieskończoność  „zasługi” XIX wieku, ale nie wymieniłem genialnego wynalazku, który zrewolucjonizował logistykę i masowy przewóz surowców (opłacalność wydobycia węgla wzrosła niewiarygodnie) i dóbr wszelakiego rodzaju. Oczywiście mam na myśli kolej żelazną. Jak wyglądałby świat bez tego wynalazku? Obie wojny światowe zależą od kolei. Poszlibyśmy w balony i sterowce bardziej? Kto wie? Jedno jest pewne – początki są zawsze skromne.



Kolej w Stockton & Darlington
Ludzie zjechali się z najdalszych okolic. Przybyli pieszo, konno, w powozach ciągniętych osły, aby zobaczyć otwarcie pierwszej linii kolei parowej. Niektórzy chłopi myśleli, że silnik będzie dosłownie żelaznym koniem.  Zawód szybko przemienił się w fascynację podszytą strachem pod wpływem odgłosu pierwszej parowej lokomotywy Georga Stephensona zwanej „Locomotion”.  Żelazny koń zabrał pasażerów na przejażdżkę, ale jego głównym celem miał być transport węgla z kopalń w środku kraju do nadbrzeża w Stockton-on-Tees. 27 września 1825 roku Stephenson kierował osobiście swoim wynalazkiem. Pociąg ciągnący 32 otwarte wagony wraz z 300 pasażerami oraz 12 wagonów węgla, na których jeszcze siedzieli ludzi, wyruszył na liczącą 23 kilometry trasę z kopalni węgla w Shildon do Darlington, a następnie do Stockton.  Przed pociągiem gnali z flagami jeźdźcy na koniach, aby ostrzec ludzi przed pędzącą przyszłością. Po czasie jeźdźcy zostali w tyle i do akcji wkroczył dyliżans  zaprzężony w czwórkę koni.  W chwili gdy „Locomotion” dotarła do Stockton, gdzie zebrało się ponad 40 000 osób i grała orkiestra dęta, dni konnych podróży były już policzone. Nadeszła era pociągów.


George Stephenson urodził się 9 czerwca 1781 roku w górniczej wiosce Wylam w pobliżu Newcastle. George mieszkał wraz z 5 rodzeństwa w małym przewiewnym domku z klepiskiem. Jego ojciec (Robert) był mechanikiem w pobliskiej kopalni węgla  i zarabiał skromne pieniądze – po przeliczeniu 1,5 dolara (dochody biorę z podcastu) na tydzień. Zarówno ojciec jak i matka (Mable) nie potrafili pisać ani czytać i byli zbyt biedni, aby posłać dzieci do szkoły.  Pierwszą pracą Georga (13 lat) były wypasanie bydła i ogólne prace gospodarcze za 4 centy dziennie.  George chciał jednak pracować w kopalni jak jego ojciec i brat (James). Robert był sceptyczny, ponieważ nie chciał, aby dzieci szły w jego ślady – praca w kopalni w tych czasach jest niewiarygodnie ciężka, niezbyt bezpieczna i nie sprzyjała zdrowiu. George pracował na początku jako szeregowy pracownik (tzw. „coal picker” 12 centów) , później wyciągał węgiel koniem  (16 centów), a w wieku 15 lat stał się asystentem mechanika (25 centów) ze względu na swój dar do maszyn. Stephenson chciał jednak zostać inżynierem albo mechanikiem, który tworzy maszyny. Mniej więcej w tym czasie tworzył w glinie modele silników i zobaczył po raz pierwszy silnik Boultona i Watta. Chciał o tych konstrukcjach dowiedzieć się więcej, ale główny mechanik powiedział mu, że wszystko znajdzie w książkach. George miał 18 lat i nie potrafił czytać ani pisać (prosta matematyka opada również), więc postanowił, że musi zdobyć podstawową edukację. Uczył się na nocnych kursach 3 razy w tygodniu, aby dorobić naprawiał buty i zegarki.  Swoją przyszłą żonę poznał przez buty, które mu wysłała do naprawy, jednak szczęście nie trwało długo, ponieważ żona zmarła w 1806 roku po 4 latach małżeństwa. Córka Stephensona zmarła zaledwie po 3 tygodniach. Ojciec został oślepiony w wypadku przez gorącą parę, George utrzymywał rodziców do końca życia. Jak ktoś jeszcze nie zauważył – życie Stephensona było bardzo ciężkie i naznaczone osobistymi tragediami.



Lokomotywa Johna Blenkinsopa z 1812
Jego fascynacja parą zaczęła się w 1813 roku, kiedy jako główny mechanik w kopalni Killingworth w Northumberland zapoznał się z „parowym kociołem na kołach”, skonstruowanym przez dyrektora kopalni Johna Blenkinsopa i wykorzystywanym do transportu węgla w niektórych kopalniach. Rok później Stephenson zbudował swą własną lokomotywę parową  „Blücher” (pruski feldmarszałek z wojen napoleońskich). W odróżnieniu od parowozu Blenkinsopa, który miał zębate koła wchodzące w zębatą szynę, Blücher poruszał się na kołach z obręczami, które przesuwały się po gładkich szynach, dzięki czemu jechał łagodniej i szybciej. Blücher jednak często się psuł, ale Stephenson nieustannie nad nią pracował i udoskonalał poszczególne rozwiązania.



Zachowana "Rakieta"
Sukces „Locomotion” spowodował, że w 1826 Stephenson został mianowany inżynierem projektowanej kolei towarowej i pasażerskiej między Liverpoolem i Manchesterem .  Na wielkie otwarcie George (i jego syn Robert - również ważna postać dla kolei) zaprojektował i zbudował w swym warsztacie w Newcastle nową lokomotywę zwaną „Rocket”, która zrewolucjonizowała  (Richard Trevithick  to historia na kiedyś) technikę kolejową. Napędzał ją wielocylindrowy kocioł parowy , w którym woda zamieniała się w parę przez zetknięcie z 25 miedzianymi rurkami, każda o średnicy 76 m, podgrzewanymi z komory ogniowej paleniska


„Została zaprojektowana i zbudowana, by współzawodniczyć w konkursie Rainhill Trials, mającym wyłonić lokomotywę dla kolei Liverpool & Manchester w październiku 1829. Maszyny wszystkich uczestników uległy uszkodzeniu, tak że trudno mówić o prawdziwym zwycięstwie; jednakże "Rakieta" spełniła kluczowe wymaganie konkursu, pokonując odcinek 90 km w pełnym obciążeniu i przy zadowalającym zużyciu paliwa. Ważący 4 tony parowóz o mocy 13 KM osiągnął prędkość maksymalną 48 km/h”



Wielkie otwarcie z dygnitarzami
Otwarcie kolei Manchester – Liverpool nastąpiło 15 września 1830 roku, a na inauguracje przybyło 50 000 ludzi. Salwa z działa dała znak na rozpoczęcie wyścigu i osiem lokomotyw wyruszyło wśród dymu i pary w kierunku mety. Na czele peletonu jechała „Northumbrian” kierowana przez samego Stephensona.  W ciągniętych przez „Northumbrian” wagonach jechał premier i bohater spod Waterloo – książę Wellingtonu, austriacki ambasador książę Paul Esterhazy, a także jeden z największych zwolenników kolei, toryski deputowany do parlamentu z Liverpoolu William Huskisson.


Wyścig przebiegał bez żadnych przeszkód. „Northumbrian” zatrzymała się w Parkside, aby uzupełnić zapas wody i opału, jednak stało się coś nieprzewidywalnego i tragicznego. Korzystając z przerwy książę Esterhazy oraz deputowany Huskisson postanowili się przewietrzyć. Deputowany podszedł do Wellingtona i zaczęli rozmawiać . Nagle nadjechała „Rakieta” i przejechała 60 letniego (upadł w czasie ucieczki z torów) polityka, odcinając mu lewą nogę.  Stephenson wykazał się zimną krwią i logicznym myśleniem, rozkazał odczepienie reszty wagonów z  „Northumbrian” Zapakowano polityka do pierwszego wagonu i z maksymalną prędkością pognano do wioski Eccles oddalonej od Manchesteru o 24 km (dotarł tam w 25 minut). Huskisson jednak zmarł tego samego wieczoru na plebanii. Był pierwszą ofiarą wypadku kolejowego w historii. Ludzie różnie zdobywają nieśmiertelną sławę na tym świecie.


Następnego dnia pierwszych 130 pasażerów przejechało trasę z Liverpoolu do Manchesteru odpłatnie. W 1840 roku Wielką Brytanię pokrywała już sieć linii kolejowych o łącznej długości 2414 km, a do lat 90 XIX dynamicznie rozwijająca się kolej upowszechniła się na cały świat. Kolej żelazna stała się podstawą świata w jakim żyjemy dzisiaj i miała kolosalny wpływ na resztę historii i przyczyniła się do industrializacji na całym świecie. 


George Stephenson stał się szanowanym autorytetem i pracował przy wielu kolejach narodowych (Belga i wielu innych). Ostatnie lata spędził w zaciszu swojego ogrodu w Tapton House. Stephenson, wycofując się z życia zawodowego odmówił przyjęcia honorów, jakie mu oferowano, w tym tytuł szlachecki i miejsce w parlamencie. Jaką niewiarygodną drogę przebył ten człowiek. Od niewykształconego pastucha po ojca współczesnej kolei. George nie miał łatwego życia. Na własne oczy widział straszliwe skutki siermiężnej pracy fizycznej w fabrykach i kopalniach i prawdopodobnie marzył o tym, aby ulżyć zwykłym ludziom (i dzieciom pracującym w kopalniach – nie zapominajcie o tym) w wysiłku. Wraz z wieloma innymi pionierami kolei odmienił świat przy pomocy pary, wytrwałości i kreatywności.

wtorek, 18 października 2016

Beztwarzowy obserwator



 
"Hrabia" Victor Lustig

Jest wiele aspektów historii, których ludzie nigdy nie doceniają (jeżeli idzie o wpływ na nasz świat i postrzeganie samej rzeczywistości). Zdecydowanie w top 3 musi się znaleźć historia oszustw i oszustów. Wszyscy wiemy podskórnie, że polityka (czy religia…) jest tylko wyrafinowaną formą manipulacji społecznej, ale jest ona przybita stemplem konieczności i normatywności. Tym razem nie zaczniemy od początku, ponieważ ta historia może go w ogóle nie mieć. Zanim jednak to nastąpi zastanówmy się nad czymś. Bardzo często mówi się (Life coachu… ugh), że zawsze możecie rozpocząć na nowo, znaleźć pomysł na samego siebie codziennie, ale niewielu ludzi to robi, ponieważ jest to bardzo trudne i istnieje w nas tożsamość. Już dzisiaj możemy mieć drobny wgląd w to, że idea identyfikacji z biologicznym ciałem może być nietrafiona. Kto wie czy idea tożsamości nie jest przeszkodą… . Co mogłoby się stać, gdyby istniał człowiek, który nie posiadał takich ograniczeń?


10 maja 1935 funkcjonariusze Secret Service przygotowywali się do bardzo ważnego wydarzenia. Agenci mieli aresztować człowieka, którego potocznie nazywano hrabią. Mężczyznę śledzono od 7 miesięcy (aby nie zaliczyć wtopy), ale nic nie wskazywało na to, że pan prowadzi jakąś złowieszczą działalność. Dopiero anonimowy telefon (od byłej kochanki - Billy May) utwierdził w przekonaniu agentów, że ten mężczyzna jest ich celem. Elegancki pan został otoczony przez agentów. Natychmiast przeszukano jego walizkę, ale ku przerażeniu agentów nie znaleziono tam sfałszowanych pieniędzy, ale szykowne ubrania. Oznaczałoby to kolejne fiasko w pojmaniu groźnego fałszerza (który widocznie im się znów wymknął), co gorsza maszyny, matryca i współpracownicy mogli wyprawować tylko jakby zwiedzieli się co się stało. Agenci jednak znaleźli klucz w zaszytej kieszeni, zatrzymany mężczyzna odmówił zeznań. Po jakimś czasie odnaleziono skrytkę w czeluściach metra. W szafce znajdowało się 51 000 sfałszowanych dolarów oraz matryca do produkcji. Tak oto świat usłyszał o Victorze Lustigu.


Sfałszowany dolar



Victor Lustig był (dyskusyjnie) najwybitniejszym oszustem i fałszerzem w XX wieku. Victor posługiwał się 47 „tożsamościami”, posiadał kolekcję kilkudziesięciu paszportów i dokumentów, nieustannie podróżował i zmieniał miejsce zamieszkania. Nosił ze sobą ubrania różnych zawodów czy klas społecznych: kelnera, chłopca hotelowego, księdza, żebraka. Oprócz tego miał wrodzony dar obserwacji i zdolność do rozkładania ludzkiej psychiki na części pierwsze w czasach, gdy większość ludzi nie miała o tym pojęcia, a sama psychologia raczkowała. Agenci wspominali często jego (onieśmielającą wręcz) pewność siebie i możliwość szybkiej adaptacji do sytuacji czy rozmowy bez utraty „twarzy”. Jeden z agentów opisał go w taki sposób: „Lustig był ulotny jak dym z papierosa i czarujący jak sen młodej dziewczyny”. Agenci mieli do niego respekt i szacunek – wiele razy im uciekł i upokarzał ich, gdy zbiegł z celi zostawił im cytat z „Nędzników” na poduszczę: „Prawo nie zostało stworzone przez Boga, ludzie mogą się mylić”. Pamiętajcie, że ci agenci nie byli głupi, żyli w czasach prohibicji i zamętu politycznego w Stanach Zjednoczonych. W tym czasie agenci walczyli ze skomplikowaną przestępczością zorganizowaną oraz radykalnymi ruchami, które narodziły się po czasach kryzysu – to daje wgląd w przebiegłość Victora. Zazwyczaj udawał dystyngowanego hrabiego, którego szlachecka rodzina podupadła finansowo i teraz stara się znaleźć szczęście w Nowym Świecie. Prawdopodobnie urodził się w Europie. Od młodego wieku był związany ze światem przestępczym ale większość ludzi wskazuje, że nic z przemocą – był drobnym mężczyzną, ale miał do zaoferowania coś o wiele bardziej wyrafinowanego. Lustig zatrzymał się w 1925 roku w Paryżu. Przez przypadek natknął się w lokalnej gazecie na ciekawy artykuł spekulujący, że Wieża Eiffla zostanie rozebrana z powodu zniszczeń, a remont będzie strasznie kosztowny. Większość ludzi przeszłaby obojętnie wobec tego artykułu, ale nie Victor Lustig. W jego umyśle narodził się genialny plan. Lustig jest znany jako mężczyzna, który sprzedał wieże Eiffla dwukrotnie na złom:


„Lustig przygotował w Hôtel De Crillon, jednym z najbardziej prestiżowych paryskich hoteli, sfingowane tajne spotkanie rządowe z sześcioma handlarzami złomem. Celem spotkania było omówienie ewentualnych ofert zakupu wieży Eiffla przez zaproszonych biznesmenów. Lustig przedstawił się jako zastępca dyrektora generalnego Ministerstwa Poczt i Telegrafów (miał sfałszowane papiery – myrmekochoria). Wyjaśnił, że zaproszone osoby zostały wybrane na podstawie ich dobrej reputacji jako uczciwych przedsiębiorców.”





Lustig domagał się od potencjalnych kupców bezwzględnej dyskrecji, bo jak tłumaczył, publika nie może się dowiedzieć, że wspaniały monument zostanie sprzedany na złom. Victor zapewniał nawet, że władze maja plan na nowy pomnik, a wieża jest w bardzo złym stanie. Ostatecznie ofertę wygrał Andre Poisson (niedoświadczony biznesmen, gdyby słuchał żony zaoszczędziłby dużo pieniędzy – 70 000 dolarów), ale gdy przekręt wyszedł na jaw, to nasz nieszczęśnik nawet nie zawiadomił policji, bo się wstydził. Kilka miesięcy później Lustig powtórzył zabieg, ale nic z tego nie wyszło.


Lustig nawet wkupił się w dobre łaski Ala Coponea przez całkiem przebiegły manewr. Poprosił o pożyczkę 50 000 dolarów na rozkręcenie biznesu, Capone wiedział, że nikt przy zdrowych zmysłach go nie okradnie, więc pożyczył pieniądze. Victor schował pieniądze w sejfie i po czasie je oddał, mówiąc, że biznes nie wyszedł i oddaje pieniądze. Al był pod wrażeniem jego „uczciwości” i dał 5000 dolarów w nagrodę (prawdopodobnie pomagali sobie nawzajem w dalszej działalności). To nie był jedyny przebiegły ruch Victora. Kiedyś wynajął złodzieja, aby ukradł portfel zamożnego bankiera Linusa Mertona. Lustig po 24 godzinach zjawił się w jego domu i oddał mu portfel z całą zawartością. Uradowany bankier zaprosił dobrego człowieka na obiad. Oszust opowiedział mu „swoją historię” – pochodził z Francji, ale jego szlachecka rodzina podupadła i teraz szuka szczęścia USA. Zacny hrabia miał jednak pomysł jak wyjść na prostą i podzielił się tą wiedzą z Mertonem. Victor miał kuzyna z Francji, który pracował jako bukmacher w wyścigach konnych i wiedział, który koń wygra jeszcze przed zamknięciem okienek. Pomysł wydawał się podejrzany, ale Linus postawił kilka razy pieniądze i za każdym razem wygrywał, nawet dzielił się pieniędzmi z miłym panem, który go wciągnął w ten intratny biznes. Hrabia przybył pewnego dnia do Mertona i powiedział, że Emil wyjeżdża do Francji, ponieważ jego żona jest obłożenie chora i to jest ostatnia szansa na dorobienie się. Bankier był bardzo wdzięczny za wiadomość i postawił 30 000 dolarów na konia -  nawet dał trochę pieniędzy na leczenie żony Emila. Jak się domyślacie Victor już nigdy nie wrócił do Mertona, a pieniądze, które mu dawał w nagrodę były fałszywe. Oczywiście, Emil ani jego żona nigdy nie istnieli. Tak właśnie operował najwybitniejszy oszust w historii. Tworzył skomplikowane pułapki w oparciu o psychikę albo kompleksy drugiego człowieka.





Victor został aresztowany, ale na kilka dni przed procesem udało mu się uciec z Federalnej Izby Zatrzymań w Nowym Jorku. Jak uciekł? Cóż, niemalże filmowo. Victor po kilku dniach zauważył, że obsługa więzienia przynosiła prześcieradła i pytała ile łóżek jest zajętych – nie sprawdzali tego. Nie sprawdzali nawet ile brudnych pościeli oddawali skazańcy, to był czas, w którym jeszcze system penitencjarny nie był aż tak skrupulatny, dopiero tak naprawdę się uczyli, jak tworzyć więzienia i kontrolować skazanych (we współczesnej skali – mówimy o latach 30 tutaj). Po kliku dniach Lustig miał już linę – wystarczyła tylko dobra okazja. Więźniowe byli wyprowadzani na ćwiczenia fizyczne jako część rutyny, ale Lustig symulował chorobę. Po czasie zboczył z trasy (więźniowie mieli słuchać radia na sali) do pralni i przeciął liny kupionym w więzieniu „sekatorem”, spuścił linę z prześcieradeł i uciekł. Świadkowie widzieli jak schodził na dół, ponoć spadł z ostatnich metrów, ale zaraz powstał, ukłonił się widowni i stopił się z miejskim tłumem jak to miał w zwyczaju. Ukrywał się prawie miesiąc, ale wpadł znów prawdopodobnie przez anonimowy telefon. Sędzią skazał go na 20 lat w Alcatraz w uzasadnieniu tłumaczył, że Victor jest zbyt niebezpiecznym (intelektualnie) człowiekiem, aby pozostawić go bez należytej opieki.


W dokumentach więziennych nazywano go starym pseudonimem Robert V. Miller. Psycholodzy więzienni przeprowadzali z nim wywiady i dowiedzieli się z nich, że nasz bohater nazywa się Victor Lustig i pochodzi z Hostinné (małe miasteczko w dzisiejszych Czechach). Wychował się w chłopskiej rodzinie i w jego życiu nie było kolorowo – często przymierał głodem i wtedy zaczęła się jego kariera przestępcza. Psycholodzy uwierzyli w historię Victora.


Historyk Tomáš Anděl rozpoczął 2015 roku drobiazgowe (księgi parafialne, szkoły, dokumenty w mieście i okolicach) badania nad pochodzeniem słynnego oszusta. Na początku wydawało się, że może Lustig pochodził z Hostinné, ale po czasie Anděl stwierdził, że nie ma na to żadnego dowodu. Victor Lustig był po prostu kolejną fikcyjną postacią stworzoną przez naszego beztwarzowego obserwatora. Na akcie zgonu „Lustiga” w rubryce zawód napisano: „pomocnik sprzedawcy”. Gdy patrzycie na fotografię Victora, to miejcie świadomość, że my nie wiemy kim on jest, gdzie się urodził, ile pieniędzy ukradł, co myślał jako jednostka, jakie przekręty robił, gdzie ukrył pieniądze – jego najbliżsi współpracownicy kryminalni (od fałszowania pieniędzy) nie znali jego prawdziwej tożsamości (kochanki również). Najlepsi agenci w Stanach Zjednoczonych nie dotarli do prawdy, a psycholodzy więzienni zostali wrobieni jak dzieci przez łzawą historię o ubogim pochodzeniu. A co pozostawił po sobie tajemniczy imposter? 10 przykazań każdego oszusta, które wkleję na koniec:

  • Nigdy nie wyglądaj na znudzonego.
  • Poczekaj, aż inni wyjawią swoje poglądy polityczne, a potem zgódź się z nimi.
  • Niech twój rozmówca pierwszy ujawni swoje poglądy religijne, powiedz, że masz takie same.
  • Nawiązuj w rozmowie do seksu ale nigdy go nie proponuj, chyba że osoba wykazuje silne zainteresowanie.
  • Nigdy nie rozmawiaj o chorobach, chyba że to jakiś specjalny problem.
  • Nigdy nie wtrącaj się w życie osobiste danej osoby (sama powie ci w końcu wszystko).
  • Nigdy się nie przechwalaj (zachowuj się jakby twoja ważność była oczywista).
  • Nigdy nie bądź zaniedbany.
  • Nigdy się nie upijaj.
Artykuł
Artykuł
Artykuł
Wiki